Kiedy 8 kwietnia 1991 r. wojska Radzieckie opuszczały Polskę, dowódca Północnej Grupy Wojsk i pełnomocnik Rządu ZSRR ds Pobytu Wojsk Radzieckich w Polsce gen. Wiktor Dubynin ujawnił, że PGW miała tu broń jądrową. Pod koniec lat 60-tych XX wieku na podstawie "porozumienia" z ZSRR w Polsce wybudowano trzy składy broni atomowej, którą w razie „potrzeby” miało przejąć Wojsko Polskie. Dziś już wiemy, że były one zlokalizowane w okolicach Podborska, Brzeźnicy-Kolonii i Templewa przy zachodnich granicach PRL-u. Oprócz tych składów funkcjonowały jeszcze liczne składy z bronią jądrową przeznaczoną wyłącznie dla PGW między innymi w Szprotawie i Kluczewie. Zmagazynowano ładunki jądrowe o mocy kilkunastu tysięcy większej niż te użyte przez amerykanów w Japonii. Wszystkie obiekty wyglądały podobnie i miały dość lekkie konstrukcje. Otaczały je potrójne ogrodzenia z drutu kolczastego, wartownie i okopy z ziemnymi wałami na wóz bojowy i drużynę. Funkcjonowały przy poligonach i jednostkach wojsk Radzieckich i Polskich.
W tym samym czasie powstał nieco tylko inny obiekt pod Świdnicą na pograniczu Pogórza Wałbrzyskiego w lesie modliszowskim. Otaczają go liczne okopy, stanowiska ogniowe, rowy i nasypy ziemne na wozy bojowe. Tuż przy leśnym parkingu koło drogi ze Świdnicy do Modliszowa na jednym z drzew przy okopach są wyryte w korze napisy z datami 1988, 1990 i imionami radzieckich żołnierzy. Od strony Świdnicy dostrzec można betonowe słupy po ogrodzeniu, zostały tam jeszcze kawałki drutu kolczastego. W latach 70-tych XX wieku stacjonujące w Świdnicy wojsko Radzieckie wybudowało tu schron zapasowego Centrum Dowodzenia Północną Grupą Wojsk Armii Radzieckiej. W schronie nie widać śladu gazoszczelnych grodzi, ciężkich bunkrów wartowniczych a sama konstrukcja jest dość lekka i tylko przykryta warstwą ziemi. W niczym nie przypomina ciężkich budowli znanych z Riese, jak bunkier strzegący podziemi Osówki czy głęboko ukrytych betonowych budowli pod zamkiem Książ. W środku nie zachowało się oryginalne wyposażenie, większość stalowych elementów rozebrali złomiarze, wyciągnięto nawet kable ze ścian. W niektórych miejscach na ścianach zachowały się radzieckie instrukcje o przeznaczeniu pomieszczeń. W głównym wejściu do schronu uwagę zwraca kolorowe linoleum zachowane w dość dobrym stanie, skradzione metalowe drzwi na pewno nie były gazoszczelną grodzią, jak w bunkrach.
Na powierzchni schronu zachował się mały kiosk nad szybem ewakuacyjnym i długi zrujnowany pawilon, prawdopodobnie budynek koszarowy. W okolicach obiektu,w stoku zbocza, jeden z wykopów pod wóz bojowy odsłania sztolnię. Są to jednak ślady po dawnych kopalniach, efekt działalności gwarectwa witoszowskiego z XVIII wieku. Sztolnie nie mają nic wspólnego ze schronem, nie są to obiekty pochodzenia militarnego.
Takich lekkich schronów i ładunków jądrowych nie używa się w walce obronnej. Radziecka doktryna wojenna zakładała szybki marsz na Zachód, podbój Danii, Belgii i Holandii jeszcze w pierwszych godzinach III wojny światowej. Dokonać tego miała PGW i Ludowe Wojsko Polskie przy pomocy składowanych w Polsce ładunków. Przewidziano przy tym kontr uderzenie. Polski miało nie być. Trzeba wiedzieć, że mieszkańcy Świdnicy pobyt radzieckich żołnierzy wspominają raczej z sympatią.
Zwiedzając to miejsce należy zachować ostrożność. Do środka schronu nie dociera światło, brak jest schodów na wyższe kondygnacje, prowizoryczne drewniane drabiny powiązane sznurem nie gwarantują bezpieczeństwa. Na powierzchni schronu pozostały głębokie dziury po kominach wentylacyjnych.