Muchołapka z muzeum Mölke w Ludwikowicach Kłodzkich
Muchołapka na tle Rymarza

Muchołapka z muzeum Mölke w Ludwikowicach Kłodzkich

Tuż przed II Wojną Światową, niewielką osadę u podnóża Włodyki (niem. Bauerberg) zajmują jednostki Wermachtu. Interesuje ich teren niedawno zlikwidowanego zakładu górniczego. Tuż przed zakończeniem wojny, szczególne zainteresowanie obszarem Gór Sowich wykazują dowódcy Armii Czerwonej. W Mölke-Ludwigsdorf odkrywają tajny ośrodek produkcyjny a przy nim dziwną betonową konstrukcję, która będzie rozbudzać wyobraźnię historyków i badaczy tajemnic "Riese" przez kilka następnych dekad.

Czy tajemnicza betonowa konstrukcja u podnóża Włodyki była lądowiskiem dla latających spodków o napędzie antygrawitacyjnym, czy tylko zwykłą przemysłową konstrukcją bez znaczenia strategicznego? Jedno jest pewne. Obrośnięta legendami "Muchołapka" jest magnesem - na turystów.

Muzeum Techniki Militarnej – Riese – Mölke

Muzeum Techniki Militarnej – Riese – Mölke powstało na terenie dawnej kopalni węgla Wencesclaus w Miłkowie (niem. Mölke) – osadzie należącej do wsi Ludwikowice Kłodzkie (Ludwigsdorf) niedaleko Nowej Rudy. Wybór miejsca nie był przypadkowy bowiem w latach 1939 – 1945 działała tu fabryka amunicji, chociaż w pewnych kręgach mówi się, że to tylko przykrywka. Główną atrakcją, tym co przyciąga uwagę turystów jest spora konstrukcja, niewiadomego przeznaczenia.

Makieta rakiety V1 na terenie muzeum w Ludwikowicach

Wsparty na 12 filarach pierścień o wysokości 10 metrów i średnicy 30 metrów widać już od bramy muzeum. Na tym można by zakończyć zwiedzanie. Dalej pójdą ci, którzy pragną się upewnić dlaczego o tym ciekawym miejscu krąży tyle teorii spiskowych.

Warto tu wejść, stanąć wewnątrz tajemniczej budowli słuchając opowieści przewodnika. W jego słowach czuć sentyment do miejsca i niemal pewność, że historia Muchołapki z Ludwikowic na Dolnym Śląsku spoczywa w archiwach mocarstw atomowych.

Wejście do podziemnej części muzeum Molke

Mölke to muzeum plenerowe i mimo nazwy sugerującej związek z kompleksem Riese nie ma nic wspólnego ze sztolniami: Włodarza, Osówki, Mosznej, Sobonia, Jugowic, Walimia, Sokolca i Zamku Książ. Wystawa pojazdów i starego sprzętu wojskowego zajmuje znaczną część placu ciągnącego się od Muchołapki do ruin budynku maszynowni szybu Kunegunda. Na placu oprócz wozów bojowych stoi makieta rakiety V1, działka przeciwlotnicze, oraz zabytkowy samochód osobowy przed bunkrem fabryki amunicji.

Wnętrze schronu przed muchołapką

Wewnątrz bunkra korytarze prowadzą do podziemnych, wilgotnych kanałów technicznych. Na pokrytych kropelkami wody kartach zilustrowano różne typy Wunderwaffe, jak dziś możemy powiedzieć - game changera.

Niektóre budowle zachowały się w dobrym stanie i można je zobaczyć poza muzeum. Prowadzi do nich czarny szlak, który okrąża Włodykę od zachodu. Na granicy lasu i terenu muzeum pozostała część budynków produkcyjnych.

Betonowe drogi prowadzą do magazynów amunicji

Kopalnia Wencesclaus

Pierwsze wzmianki o kopalni węgla w okolicach Jugowa i Ludwikowic Kłodzkich pojawiają się w 1662 roku. Niewykluczone, że wychodnie węgla w tej okolicy umożliwiały wydobycie jeszcze wcześniej niż wskazują na to archiwalne zapiski. Kopalnię „Wenceslaus” uruchomiono 14.02.1771. Dwa lata później - niedaleko – powstała kopalnia „Wilhelm”, a z czasem kilka innych mniejszych.

Na początku XX wieku dolinę między górami Niedrzwica i Włodyka zajmowały zabudowania skonsolidowanych już kopalni „Wencesclaus”, „Jakob”, „Balthasar”, „Ferdinand”, „Agnes I” i „Babette I”, wraz z zakładem przeróbki węgla oraz elektrownią parową. W okresie międzywojennym była to najnowocześniejsza kopalnia w całym Dolnośląskim Zagłębiu Węglowym. W roku 1922 pracowało tu ponad 4 tysiące górników. Nowoczesne urządzenia i potężne stacje wentylatorów wymagały dużej mocy elektrycznej.

Pokłady czarnego złota w obszarach wydobywczych kopalni pod Włodyką znajdują się na kilku poziomach. Skomplikowana budowa geologiczna tego obszaru powoduje, że złoże węgla pocięte jest uskokami. Skały w okolicach uskoków poddane są ogromnym ciśnieniom, sprężeniu ulegają gazy zawarte w pokładach węgla. W takich warunkach nieodpowiednia eksploatacja pokładów mogła potęgować naprężenia skał i ciśnienie gazów. Wyładowania energii gazu i skał w Miłkowie były częste i zagrażały nawet ludności na powierzchni.

Elektrownia Mölke

Nowoczesną, zmechanizowaną kopalnię napędzała elektrownia węglowa firmy Elektrizitätswerk Schlesien Aktien Gesellschaft. Zbudowana na terenie kopalni w początku XX wieku elektrownia - Kraftwerk Mölke – zasilała też okoliczne wsie i zakłady.

Turbiny parowe elektrowni Mölke zużywały ogromne ilości wody, którą pozyskiwano z przepływającej w tym miejscu Włodzicy. Wraz z rozbudową bloków energetycznych konieczne było zbudowanie chłodni kominowych w celu odzyskiwania wody. W roku 1921 parę z elektrowni chłodziły trzy obiekty.

W 1939 roku rozpoczyna się budowa nowej, większej chłodni, bo po raz kolejny zwiększyła się moc generatorów. Zakład po rozbudowach osiąga moc 10MW. Moc nieco starszej hydroelektrowni na spiętrzonej Bystrzycy w Lubachowie wynosiła w tamtym czasie tylko 1,9 MW. Większa moc elektryczna zasili wkrótce nowy zakład o istotnym znaczeniu militarnym. Pod koniec dwudziestego wieku badacze tajemnic Riese będą zadawać pytania, o to czy fabryka amunicji potrzebowała aż tyle energii?

Katastrofa górnicza z dnia 9 sierpnia 1930 roku

W dniu 9 sierpnia 1930 roku o godzinie 16 w rejonie szybu „Kurt” w Jugowie doszło do najpotężniejszego wyrzutu gazu i skał w historii kopalni. Zginęło 151 górników a kilku ucierpiało podczas wielodniowej akcji ratunkowej. Do podobnego zdarzenia doszło w roku 1941 w Nowej Rudzie. W skutek wyrzutu dwutlenku węgla zginęło 186 górników, w tym jeden angielski jeniec wojenny. To zdarzenie zaliczamy do najtragiczniejszych katastrof górniczych na Dolnym Śląsku.

Po tej tragedii kopalnia Wencesclaus funkcjonowała z trudem jeszcze kilka lat do 1939 roku, kiedy została ostatecznie zamknięta. Zdemontowano i sprzedano urządzenia górnicze, wyrobiska zostały zalane a szyby częściowo zasypane żużlem z elektrowni i zakorkowane z góry. Likwidacji nie poddano elektrowni, która miała wkrótce zasilać inny zakład.

Teren przejęło państwo – III Rzesza - z nowym planem. Pospiesznemu zamykaniu kopalni przyglądali się też funkcjonariusze tajnych nazistowskich organizacji.

Tajna fabryka amunicji Dynamit AG

Od kiedy narodowi socjaliści przejęli władzę w rządzie Niemiec, przemysł zbrojeniowy rośnie w siłę. Nie zważając na postanowienia traktatu wersalskiego, Niemcy rozbudowują przemysł obronny. Zachód nie może "mówić" jak mają żyć obywatele rzeszy. Rozwija się nie tylko zbrojeniówka. Powstają nowe autostrady i rozbudowują się lotniska. Rząd obiecuje mieszkania dla robotników w nowoczesnych osiedlach. Projektanci opracowują samochód dla ludu – Volkswagen – kosztujący "tyle co dobry motocykl". W nowych szkołach dzieci uczą się z nowych podręczników a uniwersytety zawieszają wykładowców podważających moralność władzy. Sądy szybko pracują, osoby "aspołeczne", Żydzi oraz homoseksualiści tracą stanowiska, majątki a czasem kierowani są do obozów. Naród ich nienawidzi. Zgodnie za komunikatami w narodowych gazetach wypatruje podejrzanych elementów w sąsiedztwie. Na liczącej 1912 kilometrów wschodniej granicy dochodzi do częstych prowokacji ze strony polskiej Straży Granicznej. Niemiecki suweren się cieszy i popiera władzę z całego serca. Nikt, nigdy nie dał wcześniej tyle, ile partia. Ciężki los bezrobotnych górników z Ludwigsdorf, Mölke i Hausdorf się odmieni. Nie wiedzą tylko jak bardzo.

Jeden z budynków fabryki amunicji w Ludwiksdorf

Nad zasypanymi szybami realizuje się inwestycja na potrzeby Wermachtu. Nowe budynki administracyjne, linie produkcyjne, laboratoria, magazyny surowców i strzelnice do testowania. Magazyny gotowej amunicji rozmieszczono kilkaset metrów dalej na zboczach Włodyki. Wszystko przykryte kamuflażem. W sąsiedztwie pracuje wytwórnia materiałów opatrunkowych.

Przy fabryce założono obóz pracy dla żydówek z Wrocławia i Górnego Śląska. Drugi obóz o lżejszym rygorze przeznaczony był dla pracowników przymusowych z Czechosłowacji i Polski. Pracowało tam około 3 tysięcy więźniów i 1000 pracowników cywilnych. To znaczy, że fabryka amunicji w Ludwikowicach nie była ukrytym w lesie małym warsztatem.

W styczniu 1945 roku przerwane linie zaopatrzenia zmusiły zakład do wstrzymania produkcji. Od roku nad teren Gór Sowich z Zachodu zapuszczają się alianckie samoloty zwiadowcze. Na wschodzie Armia radziecka nabiera impetu. Wczesną wiosną Niemcy demontują i wywożą cześć linii produkcyjnych. Zapasy gotowej amunicji zakopują w pobliskich lasach. Na niebezpieczne składowisko trafią przypadkiem grzybiarze, jesienią 1995 roku.

Jeden z bezpiecznych magazynów amunicji na zboczach Włodyki
Jeden z bezpiecznych magazynów amunicji na zboczach Włodyki

W maju 1945 roku, po nielicznych potyczkach z wycofującymi się oddziałami niemieckimi Armia Czerwona (od 1946 r. Armia Radziecka) weszła Góry Sowie. W Miłkowie Rosjanie zajmują fabrykę amunicji oraz dziwną betonową budowlę. Rozpoczęto badanie tajemniczych budowli i demontaż tego czego nie zdążyli zabrać Niemcy. Pod koniec roku elektrownią zarządzają polskie władze. W planach jest wznowienie wydobycia węgla sztolniami upadowymi „Wacław”, „Pniaki”, „Kazimierz”.

Przykryta maskującą siatką rotunda z wypełnionym wodą basenem w środku, skojarzyła się wyzwalającym te tereny żołnierzom z muchołapką. Taka nazwa przetrwała do dziś, ale nikt nie wie jaką funkcję pełniła w latach 1939-1945.

Czemu mogła służyć tajemnicza "Muchołapka" z Ludwikowic Kłodzkich?

Teorii na ten temat jest wiele, łącznie z tymi spiskowymi. W muzeum odbywały się spotkania tropicieli tajemnic Riese i Wunderwaffe. Skanowano grunt i podziemne korytarze, mierzono promieniowanie, w ruch poszły różdżki i wahadełka - wszystko na nic. Nie znaleziono reaktora, cząstek substancji Xerum 525 i ani śladu superbroni Adolfa Hitlera. Wątpliwe jest istnienie ukrytej w zalanych wyrobiskach kopalni Wencesclauss, strzeżonej do dziś tajemnicy.

Podsatwa chłodni kominowej czy lądowisko dla UFO?

Czym był żelbetowy, tajemniczy obiekt? Oto cztery teorie:

1. Brykietownia

Trudne warunki wydobycia, zagrożone wyrzutami gazu sztolnie oraz konkurencja ze strony wałbrzyskich kopalń w dostawie węgla dla koksowni wymusiły na kopalni Wencesclaus zmiany. Potrzebny był produkt tańszy, dostosowany do spalania w piecach lokalnych odbiorców.

Z opracowania HISTORIA EKSPLOATACJI WĘGLA KAMIENNEGO W REJONIE DAWNEJ KOPALNI „WACŁAW” W LUDWIKOWICACH KŁODZKICH NA DOLNYM ŚLĄSKU dowiadujemy się, że "Muchołapka" mogła być podstawą brykietowni.

W tym celu na terenie zakładu wybudowano mechaniczną mieszalnię (jej betonowe wzmocnienia zwane potocznie „muchołapką” zachowały się do dnia dzisiejszego), w której mieszano węgle wysokokaloryczne z niskokalorycznymi uzyskując pożądany wsad nadający się do celów energetycznych. Z miału węglowego po odpowiednim wysuszeniu i wzbogaceniu produkowano brykiety. - piszą Maciej Bodlak i Robert Borzecki.

2. Chłodnia kominowa

Zwolennikom wunderwaffe ciężko jest przyjąć tę hipotezę ale większość badaczy tematu jest zgodna, że muchołapka jest podstawą chłodni kominowej. Była czwartym, największym i niedokończonym obiektem przy działającej tu elektrowni. Pozostałe, mniejsze nie potrzebowały potężnych betonowych podstaw, zostały rozebrane i nie ma po nich śladu.

Działająca przy kopalni elektrownia pozyskiwała niewystarczającą ilość wody z potoku płynącego obok. Chłodnie kominowe pozwalały odzyskać część wody potrzebnej do napędzania turbin. Rozprężona w turbinach para wodna trafiała do skraplaczy skąd gorąca woda ściekała na ściany szerokiego komina. Spływająca po ścianach chłodniejsza woda gromadziła się w zbiorniku u podstawy. Woda ze zbiornika zasysana rurami trafiała z powrotem do kotłów i turbin.

W archiwalnym numerze "Odkrywcy" (1) znajdziemy relacje dawnych mieszkańców Ludwikowic pamiętających "basen" pod betonowym pierścieniem. Z uwagi na wystające betonowe słupki, które miały podtrzymywać instalację hydrauliczną, kąpiel w basenie była bardzo niebezpieczna. Dochodziło do wypadków i utonięć.

3. Lądowisko dla „Die Glocke” w tajnym ośrodku przemysłowo-badawczym

Czy zwiększone moce zakładu energetycznego zostały skierowane do tajnych, podziemnych laboratoriów, gdzie naukowcy opracowywali elementy napędu antygrawitacyjnego dla latających spodków?

Obiekt, który dziś nazywamy „muchołapką” miał być poligonem dla pojazdu pionowego startu - Die Glocke czyli „dzwon”. Jako pierwszy wspomniał o Die Glocke Igor Witkowski w wydanej w 2000 roku książce „Prawda o Wunderwaffe”. Później w książce „Supertajne bronie Hitlera” (2001) Witkowski pisze tak:

Zasadniczą część dzwonu stanowiły dwa masywne cylindry-bębny o średnicy jednego metra, które w trakcie eksperymentu wirowano w przeciwnych kierunkach z ogromnymi prędkościami. Bębny wykonane były ze srebrzystego metalu i obracały się wokół wspólnej osi. Był nią dość niezwykły rdzeń o średnicy rzędu kilkunastu–dwudziestu centymetrów przymocowany swym dolnym końcem do masywnego postumentu dzwonu. Wykonany był z ciężkiego, twardego metalu. Przed każdą próbą w jego wnętrzu umieszczano coś w rodzaju podłużnego, ceramicznego pojemnika o ściankach osłoniętych warstwą ołowiu o grubości ok. 3 cm. Miał on długość ok. 1–1,5 metra i wypełniony był dziwną metaliczną substancją o złoto-fioletowym odcieniu i zachowującą w temperaturze pokojowej konsystencję lekko ściętej galarety.

Pod koniec II Wojny Światowej oficerowie Armii Czerwonej przegrywali wyścig z wojskami aliantów w przejmowaniu ośrodków badawczych i „uwalnianiu” ludzi pracujących przy tajnych projektach. Joseph P. Farrell pisze, że prototyp i naukowcy nie wpadli w ręce Rosjan:

W 1945 roku tajemniczy nazistowski projekt tajnej broni o kryptonimie „Dzwon” opuścił swój podziemny bunkier na Dolnym Śląsku wraz z całą dokumentacją projektową oraz czterogwiazdkowym generałem SS Hansem Kammlerem. Zabrany na pokład masywnego sześciosilnikowego samolotu dalekiego zasięgu Junkers 390, „The Bell”, Kammlera, wszystkie zapisy projektu zniknęły całkowicie, wraz z gigantycznym samolotem. Uważa się, że przyleciał do Ameryki lub Argentyny. Jako preludium do tego zniknięcia, esesmani zamordowali większość naukowców i techników zaangażowanych w projekt, tajną broń, która według jednego z niemieckich fizyków, laureata nagrody Nobla, została sklasyfikowana jako „decydująca dla wojny”, ważniejsza niż jakikolwiek inny projekt tajnej broni w Trzeciej Rzeszy, w tym bomba atomowa.

Według niektórych autorów opracowań na temat Die Glocke pojazd o podobnej konstrukcji rozbił się w Stanach Zjednoczonych. Pilotować go miał sam generał Kammler, który poddał się Amerykanom. Inni sugerują, że dzwon został przetransportowany u-bootem do norweskich fiordów. Autorzy powołują się przy tym na tajne źródła i świadków, których ujawnienie zagrozi ich życiu. Sam Witkowski wspomina historie zasłyszane od mieszkańców Ludwikowic. Starzy Niemcy penetrujący ukradkiem okolice doliny Włodzicy pojawiają się w nich często.

 

Śladami Witkowskiego poszli inni autorzy badający tajemnice Wunderwaffe:

  1. The Hunt for Zero Point : Inside the Classified World of Antigravity Technology, Nick Cook, 1 Sierpień 2003
  2. Die Glocke "The Bell", S. E. Bolden, 20 lutego 2019
  3. SS Brotherhood of the Bell: The Nazis’ Incredible Secret Technology, Joseph P. Farrell, 11 września 2013
 

Wróćmy do Muzeum Molke. W licznych wywiadach Witkowski w pokopalnianych wyrobiskach umieszcza tajny ośrodek przemysłowo-badawczy. Sugeruje też, że służby państwowe w Ludwikowicach chronią największą tajemnicę na ziemiach Polski. Mimo licznych prób nikomu nie udało się dostać do zasypanych podziemi kopalni Wacław, w których istnieje „coś”.

Czy to tylko fragment podziemnych korytarzy w tajnym ośrodku przemysłowo-badawczym?

Koncepcja mówiąca o tym, że „muchołapka” była poligonem dla superbroni Hitlera, wydaje się niezwykle atrakcyjna, nie tylko dla właściciela Muzeum Techniki Militarnej – Riese – Mölke, ale i dla całego rejonu noworudzkiego.

4. Stonehenge Hitlera

Z uwagi na skojarzenia z jedną z najsłynniejszych budowli megalitycznych w Europie, muchołapkę nazywa się nazistowskim Stonehenge. Mimo okultystycznych zamiłowań nazistów nie odnalazły się żadne dowody wskazujące na tego typu praktyki w Ludwikowicach. Nie powinny być też tajemnicą, bo inne miejsca kultu nazistów znalazły się na wielu fotografiach dostępnych w internecie.

 

Źródła:

  1. „Fakty bez mitów o chłodni kominowej w Ludwikowicach” opublikowany w numerze Odkrywca 8 (235) sierpień 2018
  2. Wywiad Igora Witkowskiego dla Tagentv https://www.youtube.com/watch?v=UYxSkq5DW8Y
  3. HISTORIA EKSPLOATACJI WĘGLA KAMIENNEGO W REJONIE DAWNEJ KOPALNI „WACŁAW” W LUDWIKOWICACH KŁODZKICH NA DOLNYM ŚLĄSKU - Maciej Bodlak, Robert Borzecki
  • Godziny otwarcia: 9 -19
  • Bilety wstępu: Wstęp płatny, parking przed bramą muzeum - płatny!
  • Lokalizacja / adres: Fabryczna 37D, 57-450 Ludwikowice Kłodzkie
  • Lokalizacja na mapie Sudetów:

Turystyczna Strona Sudetów

Górami Tajemnic nazwaliśmy obszar Sudetów Środkowych. W serwisie przedstawiamy ciekawe miejsca warte zobaczenia, proponujemy krótkie wędrówki po sudeckich szlakach. Gromadzimy informacje przydatne dla turystów odwiedzających te strony.